Stelle z królewskiej konnej
Mówiąc, cofnął się nieco i oparł o wystający głaz, jakby był znużony. Filip podążył za nim, nie zdejmując dłoni z kolby rewolweru.
— Umarli obaj!
— przemówił znów nieznajomy, ruchem brody wskazując ciało opryszków. — Jeden dyszał jeszcze
i skomlił, gdy nadszedłem, ale wsadziłem mu nóż pod żebro i leży cicho!
Uśmiechnął się z tak szatańskim grymasem, że Filip aż zaklął. Blackstone zamachał dłonią pojednawczo.
— Niechże pan czeka! — rzekł trochę niecierpliwie.
— Doprawdy, miałem rację! Człowiek, który wespół z tą bandą spowodował wykolejenie pociągu, był i jest moim największym wrogiem.
Musiałem załatwić rachunek z jego poplecznikami, zanim się z nim samym policzę. Wobec prawa jestem najzupełniej wytłumaczony! Może nie?
— Co dalej? — burknął Steele szorstko.
Gadzinowe ślepia Blackstona zapłonęły dziko. Jednak ciągnął spokojnie.
— Drab, o którym myślę, przybył z Anglii przed czterema laty. Musiał stamtąd wyjechać, rozumie pan?
Prowadził rozmaite brudne interesy i noga mu się powinęła. Został wydziedziczony, a cały fundusz przeszedł na młodszego brata.
Matka mu umarła, zaś ojciec ożenił się po raz wtóry. Początkowo otrzymywał miesięczną rentę. Potem przestali mu i to nadsyłać, gdyż broił coraz częściej i coraz gorzej.
Zawsze był mało wart, a z czasem to i zupełnie zeszedł na złą drogę. Kradł, oszukiwał, mordował, aż stanął na czele bandy opryszków takich, jak on sam.
I wciąż żuł w sobie wściekłość, aż wreszcie oszalał! Żył dla zemsty! Przy pierwszej okazji gotów był zabić ojca i macochę.
Przed paru tygodniami dowiedział się, że oboje przybędą do Ameryki i w drodze do Vancouver miną stację Bleak House. Wtenczas to postanowił wykoleić i obrabować ich pociąg.
Pan wie, jak mu się ten plan powiódł. Gdy wszystko zostało dokonane, puścił szajkę przodem, sam raz jeszcze wracając do tych gruzów i zgliszczy.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>