Stelle z królewskiej konnej
Jeśli go odszukamy, użyczy nam żywności. A jeżeli nie...
Parsknął śmiechem w twarz Filipa.
— Pojedynek się nie odbędzie! — zakończył Steele.
— Nie, nie odbędzie się!
Otulimy się tylko jednym kocem i umrzemy zgodnie. A Woonga do ostatka zechce grzać nam plecy! Prawda, stary?
Ostatnie słowa rzucił pod adresem psa.
Wielki mackenzie przyjął je jako wezwanie do dalszej podróży; wstał więc, sztywno rozkraczając łapy, i dał się zaprząc do sań.
Ruszyli społem poprzez zmierzch wieczorny, w tych stronach i zimą równie mroczny, jak noc.
Na przedzie piętrzyły się bez przerwy chaotyczne wzgórza, które przy zbliżeniu okazywały się po prostu szeregiem kopnych zasp i śnieżnych diun.
Horyzont ginął w rozpylonej, siwej mgle, coraz to bardziej zacieśniającej widnokrąg. Podbiegunowy wicher mącił zarysy ziemi i gmatwał spokój nieba.
W atmosferze upiornych przywidzeń sosny, wykręcone chorobliwie i skarlałe do cna, zdały się być wielkie jak wieże, a ludzie i pies robili wrażenie olbrzymów.
Przygięci, podani ku przodowi kroczyli ciężko poprzez świat martwy i milczący.
W pewnej chwili De Bar zaczął śpiewać.
Wywrzaskiwał słowa dzikiej pieśni pół indiańskiej, pół francuskiej, którą leśny lud nuci zazwyczaj, wracając do domu po długiej nieobecności.
Lecz wkrótce umilkł i cisza zapanowała znów niepodzielnie.
Szli tak godzina za godziną, aż mrok wieczoru skojarzył się z czernią nocy, a noc z kolei ustąpiła miejsca szarzyźnie świtu.
Parli naprzód, byle dalej, spoczywając rzadko i krótko, z trudem zdobywając każdą piędź ziemi. W tej piekielnej podróży krzepił ich głos De Bara.
To on zachęcał do wytrwania — psa kulejącego tuż poza nim i człowieka utykającego w ślad za psem. Czasem śpiewał coś bez związku; czasem grzmiał komendę poganiaczy.
Głód bielił mu twarz i ostro modelował rysy, ale w oczach gorzał wciąż nieustępliwy płomień.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>