Stelle z królewskiej konnej
Nim na to przystanę, muszę być pewna zapłaty!
Hodges raźnie przechylił się przez stół, jak gdyby chcąc mówić, lecz ona przerwała mu stanowczym gestem.
— Proszę słuchać!
— krzyknęła po raz trzeci, a na policzki trysnął jej krwawy rumieniec. — To przecież pan namówił go do przyjęcia posady w Wekusko, gdy nasz domek w Marion spłonął.
Zaproponował mu pan posadę, a on przyjął, wierząc w łączącą was przyjaźń.
Ufał panu i wtedy gdy ja już wiedziałam, że jesteś zdrajca, sprzedawczyk, że chcesz nas oboje pohańbić.
Nie usłuchał, gdy błagałam, by stąd wyjechać, a nie chciałam przecież mówić otwarcie, co wiem i czego się domyślam. On panu wierzył! On gotów był za pana krew przelać!
A pan, pan...
W podnieceniu ściskała palcami krawędź stołu. Zdyszana, umilkła. Lecz po sekundzie wytchnienia ciągnęła dalej:
— A pan...
pan pełzał za mną, niby wąż, kusząc i grożąc! Pan obrzydzał mi życie, gdyż nie śmiałam mężowi wyjawić prawdy.
Milczałam więc, aż do dnia, gdy pan wdarł się do naszej chaty, wiedząc, że jestem sama, objął mnie, całował i usiłował zgwałcić! Wyznałam mu wszystko po powrocie.
Wówczas skoczył, by pana zabić, Judaszu, i zabiłby, gdyby go ludzie nie oderwali. O Boże, toż przez to samo kocham go więcej! Tylko zrobiłam głupstwo!
Powinnam była sama pana zabić!
Urwała i oddychała nerwowo, łkając prawie.
Hodges skoczył nagle z miejsca i okrążał stół, wyciągając ręce, uśmiechnięty lubieżnie, czerwony, straszny.
Lecz ona porwała się na nogi jeszcze szybciej i Filip widział, jak stawia mu czoło rozgorączkowana, nieulękła, z oczyma pełnymi błyskawic.
— Jesteś... jesteś śliczna!
— charczał inżynier.
Chciała się cofnąć i nie zdążyła. Z krzykiem zwierzęcego triumfu Hodges porwał ją w ramiona. W żyłach Filipa krew zapłonęła niby lawa.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>