Stelle z królewskiej konnej
Zagmatwał się w toku rozumowania, stracił wątek myśli i pozostała mu tylko słodycz wspomnień. Uśmiechnął się podświadomie. Potem znów zacisnął szczęki.
Przepłynęła kędyś w mroku piękna twarz panny z Chicago, Eli Hawkins, mającej dla wszystkich mężczyzn jednako nęcący uśmiech i jednaką pokusę źrenic.
Zamknął powieki, lecz sen nie przychodził. Więc po pewnym czasie wstał jak najciszej, nabił fajkę i siadł przed wygasłym paleniskiem. Śnieżyca zrodziła zawieruchę.
Na zewnątrz zawodził huragan, skomląc i ten głos przypomniał mu noc, spędzoną w chacie na południu oraz list, pachnący kwieciem hiacyntów. Nerwy rozigrały się na dobre.
Miarowy oddech Metysa upewniał go, że gospodarz głęboko śpi. Po cichu złożył fajkę na stole.
Na palcach przeszedłszy pokój, dotarł do skrzynki, w której, jak wiedział, spoczywa szal Izy. Namacał go tak podniecony, jakby popełniał kradzież.
Wydobył jedwabną tkaninę i gniotąc ją oburącz — wrócił na swe miejsce przy piecu. Słodka woń uderzała mu do głowy.
Miał wrażenie, że tuż obok oddycha ktoś kochany, że to zapach kobiecych szat, kobiecych włosów.
Zdawało mu się, że z mroku patrzą błyszczące oczy w otoku długich rzęs; ponętnie rozchylają się pąsowe wargi.
I raptem wtulił twarz w miękką przędzę, całując ją nieprzytomnie.
Ocuciło go silniejsze wycie wichru. Serce przeniknął nagły, a okropny ból; w gardle dławiły łzy.
Kochał ją! Kochał kobietę, będącą żoną innego! Kochał tak bardzo, aż się sam dziwił mocy tego uczucia.
Z twarzą, wciąż jeszcze wciśniętą między jedwabiste zwoje, trwał długą chwilę, milcząc i bez ruchu, szykując się do dalszej walki z losem.
Wreszcie starannie złożył szal i zamiast z powrotem umieścić w pudełku, ukrył go na piersi, w kieszeni kurty.
— Pierrot nie zmartwi się zbytnio!
— usprawiedliwiał się sam przed sobą.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>