Stelle z królewskiej konnej
Był rad, gdy kolacja skończyła się wreszcie i mógł zapalić fajkę, samotny w czterech ścianach własnej chaty.
Niemal z uczuciem wstydu wyjął z kieszeni portfel i dobył zeń włos, lśniący złociście w blasku ognia.
— Masz bzika, Fil! — przemówił głośno. — Jesteś wariatem!
Mój stary, co ciebie może obchodzić pani pułkownikowa Becker? Cóż stąd, że ma złote włosy, używa kremowego papieru oraz hiacyntowych perfum! Dajże pokój głupstwom!
Rozluźnił palce. Włos opadł ku ziemi, a pochwycony przeciągiem, znikł w jakimś mrocznym kącie.
Steele położył się dopiero o północy. Wstał wraz z pierwszym, siwym brzaskiem.
Potem cały dzień szedł uparcie prosto na wschód, po udeptanym szlaku, wiodącym do faktorii ku Zatoce Hudsona.
Na dwie godziny przed zmierzchem zdjął rakiety śnieżne, rozbił lekki namiot, zgromadził jodłowe łapki na posłanie i tuż przed wejściem do swego schronu rozniecił ogromny
ogień, którego tło stanowiła potężna skała.
Noc jeszcze nie zapadła, gdy położył się już, okutany w derę, wyciągając nogi w stronę refleksów cieplnych, bijących z gładkiej opoki.
Miał wrażenie, że wokół jest nienaturalnie cicho. Poza świetlnym kręgiem gęstniał mrok, miarowo zacieśniając pole widzenia. Ponura samotność zasiadła u wezgłowia Filipa.
Był to gość dotychczas nieznany, więc Steele wzdrygnął się — pełen wstrętu i, uniesiony na łokciu, spojrzał w płomień.
Otaczało go przecież to samo milczenie, ta sama martwota tajemniczych pustkowi, które zwabiły go na północ. Do niedawna kochał je prawie.
Lecz dziś smucił go brak objawów życia, więc wytężał oczy, chcąc sięgnąć wzrokiem poza skały i ogień, wytężał słuch, łowiąc nie istniejące dźwięki.
Rozumiał doskonale, że tęskni do czyjejś obecności. Wiedział również, że nie chodzi tu bynajmniej o towarzystwo agenta lub któregoś z kolegów — łapaczy ludzi.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>