Stelle z królewskiej konnej
Śnieg, poruszony stopami De Bara i łapami jego psa, pozostawał świeży, sypki, nieścięty mrozem. Pod popiołem ognisk odnajdywali gorące węgle.
Okruchy podpłomyków nie zdołały stwardnieć.
Lecz wtedy właśnie, gdy Steele przewidywał rychły epilog pogoni, dotarli do łożyska Charlot i Indianin zawrócił z powrotem do Fond du Lac.
Steele zaś ruszył dalej, mając ze sobą dwa chrome wilczury i sanie wraz ze skromnym dobytkiem.
O pełnym dniu Steele przeciął rzekę i wkroczył na pustynne barren.
Z każdym krokiem serce łomotało mu gwałtownie. De Bar nie mógł się już daleko znajdować! Był tego pewien. Musi go wkrótce doścignąć, a potem nastąpi walka.
W ciągu tych pełnych napięcia godzin wspomnienie pięknej twarzy Izabeli Becker zbladło niemal do cna.
Przepajała go natomiast ponura determinacja, prężąc mięśnie i dodając zmysłom czujnej badawczości. Wiedział, że walka jest nieunikniona.
De Bar nie należy do ludzi, dających się podejść znienacka.
W południe spoczął chwilę, rozpalił skromny ogieniek pośród dwu wielkich głazów, zagotował wodę na herbatę i rozgrzał zakrzepłą_ _porcję mięsa.
Zazwyczaj urządzał dziennie trzy postoje, lecz przed wieczorem stwierdził, że w ciągu ostatniej doby De Bar popasał tylko raz.
Steele spał mało tej nocy, zaś o pierwszym brzasku podjął pościg na nowo. Panował przykry chłód, a kąśliwy wiatr dął z podbiegunowych lodowców.
Kieszonkowy termometr, wystawiony przez chwilę na działanie powietrza, wskazywał sześćdziesiąt stopni poniżej zera, toteż pomiędzy świtem a zmrokiem Filip sześciokrotnie
rozpalał ogień. De Bar natomiast i dziś poprzestał na jednym wypoczynku, a wokół popieliska Steele próżno szukał jakichkowiek okruszyn jadła.
Przez ostatnie dwadzieścia mil zbieg zdążył wprost na północ. Zachował ów kierunek i w ciągu następnej doby.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>