Stelle z królewskiej konnej
Lecz gdy znalazłszy się u szczytu, objął wzrokiem milową przestrzeń głuchej pustki, ogarnęło go ponowne zwątpienie.
— Jedyna nadzieja w tobie, Billy! — bełkotał dygocąc.
— Może gdybyś wiedział, co zaszło, wróciłbyś z powrotem i dał mi jałmużnę — zapałki!
Usiłował się roześmiać, lecz sine wargi zdołały tylko wydać nieartykułowany dźwięk, podczas gdy, potykając się, zstępował w dół stoku.
W miarę, jak nogi mu słabły i krew płynęła wolniej — mózg pracował z wytężeniem, a nawał myśli zaćmiewał niemal pierwsze ataki cierpienia. Zamarzał.
Odczuwał to podświadomie. Wiedział dobrze, że życie jego liczy się nie na godziny już, lecz na minuty.
Tracił czucie w rękach, aż do ramion; kusztykając z trudem zauważył, iż nie potrafi już zgiąć palców. Z każdym krokiem ciężej mu było iść, trudniej stawiać stopy.
Lecz ze zdziwieniem stwierdził, iż początkowy obłędny strach sczezł całkowicie. Spokojnie niemal i niemal wesoło myślał o domu, o krewnych i przede wszystkim o Izie.
Zastanowił się nawet przez chwilę, czy którykolwiek z czterech zaginionych policjantów umarł taką śmiercią jak on, i czy jego kości również śnieg pokryje i otuli na zawsze.
I znów stanął u szczytu wzgórza. Przebył zaledwie ćwierć mili, choć był pewien, że odbył dziesięciokrotnie dłuższą drogę.
— Sześćdziesiąt stopni poniżej zera — wybełkotał, chwiejąc głową. — I prawo tego chce.
Rozwierał wargi z trudem, wiedząc, że czyni to po raz ostatni, a tak był słaby, że zataczał się za lada podmuchem wiatru.
ROZDZIAŁ XI
ZBRODNIARZ
Raptem Filip skamieniał, dygocąc jedynie wewnętrznym dreszczem.
Czy śni, czy też naprawdę widzi na sinym tle północnego nieba bury, ruchomy słup, czarny niemal u dołu, a coraz przejrzystszy ku górze.
Krzyknął chrapliwie i znów ruszył naprzód, potykając się, padając prawie, zziajany i zmordowany do cna.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>