Stelle z królewskiej konnej
— szepnął miękko, jakby tamten mógł co słyszeć i rozumieć. — Więc zostawię ci to!...
Ołówkiem nakreślił parę zdań u góry listu, tam, gdzie pozostał wąski szlak białego papieru. Spracowana dłoń stawiała litery kanciaste i niezgrabne.
_Wygrałbyś, gdyby nie ten kamień! Zdaje mi się jednak, Fil, że to Bóg położył kamień właśnie w tym miejscu.
Podczas gdy spałeś, wyjąłem kule z twoich naboi i włożyłem na ich miejsce papierowe gałki, gdyż nie chciałem, by strzały odniosły jakikolwiek skutek.
Co do mnie, to umyślnie mierzyłem w powietrze i jestem rad, że to kamień ciebie skaleczył, a nie ja!
_
_ _
Pochylił się nad tapczanem, by nabrać pewności, że ranny oddycha równiej i mocniej, po czym złożył mu list na piersi.
W pięć minut później De Bar brnął uparcie na południowy zachód, poprzez wielkie, milczące pustkowie, a za nim człapał pies, wlokąc ładowne sanki.
Filip otworzył oczy i wykonał machinalny ruch dłonią; poczuł na piersi szelest papieru.
Ujął go, a przezwyciężywszy słabość członków oraz szum w głowie — siadł, wsparty o ścianę. Przeczytał list i uśmiechnął się blado, robiąc ręką wymowny gest.
— Miałeś rację, MacGregor! — wymamrotał półgłosem. — Miałeś rację! Trzeba dobrych dwóch ludzi, by ująć Williama De Bar, jeśli w ogóle ten bies da się ująć!
A po upływie trzech dni, wciąż jeszcze ślęcząc w chacie, z głową owiniętą skrwawionym łachmanem, od czasu do czasu pocierając czoło z grymasem ni to bólu, ni to złości, ni
to ukrytej drwiny — Filip monologował samotnie.
— Ależ z ciebie numer, mój drogi, no, no!
Wartoż ci było pchać się do inspektora, wypinać pierś i chełpić się jak żółtodziób: „Dostanę tego człowieka! Dostanę, jak Bóg na niebie!
" Gdy inspektor wyraził powątpiewanie, toś był zły i kpił zeń w głębi duszy.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>