Stelle z królewskiej konnej
— Inaczej mówiąc, pan mi nie ufa! — przerwał Filip.
— Bynajmniej! Chodzi zupełnie o coś innego. Nie znam człowieka, któremu bym ufał bardziej niż tobie, Steele!
Lecz gdyby szło o zakład, stawiłbym dziesięć przeciw jednemu, że przegrasz w zapasach z Williamem De Bar!
— A jakbym zakład przyjął! — wtrącił Filip bezczelnie.
—
Tylko postawiłbym dziesięć na siebie, a jeden na tego rzezimieszka!
MacGregor podkręcił rudego wąsa i uśmiechnął się trochę smutnie.
— Jeśli chodzi o moje zdanie, posłałbym na tę wyprawę raczej dwu ludzi niż jednego!
Bynajmniej nie cenię nisko mych podwładnych, gdy twierdzę, że nasz przyjaciel De Bar, wymykający się nam z rąk tak zręcznie od paru lat, jeśli idzie o podstęp i bojową
zdolność, wart jest tyle — ilu dwu najlepszych przedstawicieli Królewskiej Konnej. Nie chciałbym wcale polować nań zdany tylko na własne siły.
Życzyłbym sobie mieć do pomocy kogoś jeszcze i to nie byle kogo: człowieka o krzepkiej dłoni, nieulękłym sercu, trzeźwym umyśle, który by równie dobrze jak ja znał wszelkie
posunięcia tej gry. A tymczasem ty, Steele — tu urwał i zachichotał otwarcie — chcesz tropić go sam jeden!
Cóż, mój drogi, to prawie tak, jakbyś prosił o pozwolenie dokonania samobójstwa.
Więc, czy nie lepiej, bym wysłał nie tylko ciebie, lecz na przykład także takiego dzielnego, poczciwego chłopa jak Moody!
— Dosyć już miałem tej pracy we dwójkę!
— zaperzył się Filip. — Panie inspektorze, przyznaję najzupełniej, że De Bar to niebezpieczny opryszek, tym niemniej gotów jestem go schwytać i odstawić na miejsce przeznaczenia.
Da mi pan tę możność czy nie?
MacGregor oparł cygaro na krawędzi biurka i pochylił się w stronę Filipa, zaplótłszy przed sobą palce wielkich białych dłoni.
Przybierał zawsze tę pozę, ilekroć chciał wyjawić rzeczy ważkie, mające się dobrze wryć w pamięć słuchacza.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>