Stelle z królewskiej konnej
De Bar odwrócił się szybko, błyskając bielą zębów spoza kudłów brody.
— Bo to mój najlepszy przyjaciel na świecie, czy też jeden z najlepszych! — rzekł gorąco.
— Nie opuszcza mnie od lat dziesięciu w dobrej i złej doli. Głodowaliśmy i walczyli społem, omal nie skonał w mej obronie, więc póki ja żyję, i on będzie żył!
Czy jadłbyś mięso swego brata, Steele? On jest moim bratem ostatnim, jakiego mi pozostawiło prawo. Czy zabiłbyś go, będąc na moim miejscu?
Serce Filipa uderzyło silniej. Milczał.
De Bar postąpił ku niemu, niosąc gorącego ptaszka na końcu patyka. Za pomocą noża rozciął sójkę na dwoje, a jedną z połówek przedzielił raz jeszcze.
Ćwiartkę cisnął psu, który połknął ją momentalnie. Połowę nadział na nóż i podał Filipowi.
— Nie! Nie mogę! — wybełkotał Steele.
Oczy ich spotkały się i De Bar, klęczący właśnie w śniegu, odsunął się nieco, nie spuszczając wzroku z policjanta. Twarze obu mężczyzn były surowe i skupione.
— Słuchaj, Steele — zaczął włóczęga. — Nie bądź wariatem! Na chwilę zapomnijmy o tym, co nas dzieli!
Bóg jeden wie, co nas czeka jutro lub pojutrze, a wszak łatwiej jest umierać w kompanii niż samemu, prawda?
Zapomnijmy na jakiś czas, że ty jesteś „prawo", a ja „przestępstwo", i że William De Bar sprzątnął jednego, czy też paru ludzi.
Wybraź sobie, że obaj płyniemy łodzią, skazaną na rozbicie. Czyż nie lepiej podać sobie dłonie i mieć spokojną duszę, gdy przyjdzie śmierć?
Jeśli wykaraskamy się z tych tarapatów, jeśli znajdziemy żywność — możemy znów walczyć i bardziej uzdolniony wygra!
Bądź mi przyjazny, kolego, i jak Bóg na niebie — odpłacę ci tym samym!
Wyciągnął kościstą łapę, pełną guzów, bąbli i blizn, a Filip pochwycił ją bez wahania.
— Będę postępował uczciwie, Bill! — wykrzyknął. — Przysięgam, że nie naruszę ustalonych warunków!
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 Nastepna>>